Lubię ostro pojeździć na muldach. Któregoś dnia zauważyłam, że moje narty - przy jakimś uderzeniu – nie wypinają się tak jak powinny. Pomyślałam sobie, że coś jest nie tak, że najpewniej moje narciarskie wiązania są źle ustawione i że natychmiast muszę iść do serwisu. Niestety, nie zdążyłam.
I stało się. Podjeżdżając do wyciągu, doświadczona narciarka, Dorota Stalińska, stuknęła nartą o grudę. Przewróciła się prawie na prostej drodze! W kolanie chrupnęło, trzasnęło — poczuła przeszywający ból. Ktoś pomógł jej wstać. Była przekonana, że mimo bólu zjedzie jednak jakoś ze stoku sama. Ale skąd! Wciąż boli. Nieszczęsną zawieziono prosto do szpitala i zapakowano w gips.
Winny technik. Dorota Stalińska nie miała go jednak na nodze zbyt długo. Ani myślała też - jak chcieli lekarze - chodzić o kulach.
Noga nie jest na szczęście złamana, mam jedynie rozwaloną torebkę stawową. Gips trzymałam na nodze zaledwie jeden dzień, bo jakżebym mogła wrócić samochodem do domu? Zdjęłam gips, siadłam za kierownicę i jakoś dojechaliśmy do Warszawy.
Dorota Stalińska twierdzi, że winowajcą całego zdarzenia jest technik, który nieudolnie ustawił narciarskie wiązanie.
Nie ma dwóch zdań - złości się aktorka-narciarka. - Gdyby było dobrze, ustawione stosownie do mojej wagi i wzrostu, nic by mi się nie stało. Nie raz, nie dwa biorę udział w karkołomnych scenach i gdy polegam na sobie, jakoś nic złego się nie dzieje. A zawsze cierpię za cudzą głupotę. Wszystko przez to, że nigdy nie mam czasu. Po jakiego licha oddałam te narty do regulacji przypadkowemu technikowi?
Dorota Stalińska powiada zadziornie, że nie ma czasu na chorowanie. Musi jakoś radzić sobie z normalnymi codziennymi obowiązkami, no i pracować.
Ostatnio z monodramem „Zgaga" jeździ po Polsce non stop. Już po powrocie z Włoch była ze spektaklem w Zielonej Górze, a w Dzień Kobiet sprawiła paniom prawdziwą radość, dając występ (z niespodziankami!) w warszawskim Teatrze Studio Buffo. Lada moment wystąpi też w Kaliszu, Bydgoszczy, Gdańsku.
I wszystko by było znakomicie, gdyby noga sama się chciała wykurować. Ale nie chce. Jak zdradziła nam pani Dorota, ciągle boli.
Kilka dni temu poślizgnęłam się na dywaniku i aż jęknęłam z bólu - narzekała sobie aktorka. - Myślałam, że jeszcze i na Wielkanoc skoczymy z synem w Alpy, teraz widzę, że chyba nic z tego...
Bożena Chodyniecka