Dorota StalińskaPrasalata 90 - te

Cierpię za cudzą głupotę


Lubię ostro pojeździć na muldach. Któregoś dnia zauważyłam, że moje narty - przy jakimś uderzeniu – nie wypinają się tak jak powinny. Pomyślałam sobie, że coś jest nie tak, że najpewniej moje narciarskie wiązania są źle ustawione i że natychmiast muszę iść do serwisu. Niestety, nie zdążyłam.

I stało się. Podjeżdżając do wyciągu, doświadczona narciarka, Dorota Stalińska, stuknęła nartą o grudę. Przewróciła się prawie na prostej drodze! W kolanie chrupnęło, trzasnęło — poczuła przeszywający ból. Ktoś pomógł jej wstać. Była przekonana, że mimo bólu zjedzie jednak jakoś ze stoku sama. Ale skąd! Wciąż boli. Nieszczęsną zawieziono prosto do szpitala i zapakowano w gips.

Winny technik. Dorota Stalińska nie miała go jednak na nodze zbyt długo. Ani myślała też - jak chcieli le­karze - chodzić o kulach.

Noga nie jest na szczęście złamana, mam jedynie rozwalo­ną torebkę stawową. Gips trzy­małam na nodze zaledwie jeden dzień, bo jakżebym mogła wrócić samochodem do domu? Zdjęłam gips, siadłam za kierownicę i ja­koś dojechaliśmy do Warszawy.

Dorota Stalińska twierdzi, że winowajcą całego zdarzenia jest technik, który nieudolnie usta­wił narciarskie wiązanie.

Nie ma dwóch zdań - złości się aktorka-narciarka. - Gdyby było dobrze, ustawione stosow­nie do mojej wagi i wzrostu, nic by mi się nie stało. Nie raz, nie dwa biorę udział w karkołom­nych scenach i gdy polegam na sobie, jakoś nic złego się nie dzieje. A zawsze cierpię za cu­dzą głupotę. Wszystko przez to, że nigdy nie mam czasu. Po ja­kiego licha oddałam te narty do regulacji przypadkowemu tech­nikowi?

Dorota Stalińska powiada za­dziornie, że nie ma czasu na chorowanie. Musi jakoś radzić sobie z normalnymi codzienny­mi obowiązkami, no i pracować.

Ostatnio z monodramem „Zgaga" jeździ po Polsce non stop. Już po powrocie z Włoch była ze spektaklem w Zielonej Górze, a w Dzień Kobiet spra­wiła paniom prawdziwą radość, dając występ (z niespodzianka­mi!) w warszawskim Teatrze Studio Buffo. Lada moment wystąpi też w Kaliszu, Bydgosz­czy, Gdańsku.

I wszystko by było znakomi­cie, gdyby noga sama się chcia­ła wykurować. Ale nie chce. Jak zdradziła nam pani Dorota, cią­gle boli.

Kilka dni temu poślizgnę­łam się na dywaniku i aż jęknę­łam z bólu - narzekała sobie ak­torka. - Myślałam, że jeszcze i na Wielkanoc skoczymy z sy­nem w Alpy, teraz widzę, że chyba nic z tego...

 

Bożena Chodyniecka