Dorota StalińskaPrasalata 90 - te

Kobieta artystyczna

 

Dziesięć lat temu powiedziałaś mi: jeśli będzie trzeba przebiję sufit głową. Dalej tak myślisz?
Parę sufitów chyba od tej pory przebiłam. Bo, żeby zrobić coś ważnego w moim zawodzie, zawsze trzeba przedtem rozwalić jakiś sufit.

Grasz, śpiewasz, piszesz wiersze, adaptujesz książki... Dużo tego. Musisz tak, czy po prostu chcesz?
Zawsze miałam pewien komfort - robiłam tylko to, co sprawiało mi przyjemność. I dalej staram się szukać źródeł utrzymania mojej rodziny i domu realizując zawodowe marzenia. Być może tyle samo, albo i więcej, mogłabym zarobić sprzedając pietruszkę. Ale nie bawi mnie handlowanie warzywem. Wolę na przykład pisać
fraszki. Napisałam np. taką:

Boże mój, Boże gdzie nam żyć i tworzyć przyszło?
I co grać mamy dla tego siana, co z butów na salony wyszło?
Pozwól nam Panie ocalić marzenia
Pod haftowaną nadziei poduszką
I miej w opiece nas wszystkich, którzy
Nie potrafimy handlować pietruszką!

Jesteś jeszcze własnym impresariem, szefem reklamy, jednoosobowym biurem organizacji. Tylko o pieniądze chodzi?
Przede wszystkim. Bo w ogóle teatr daje aktorowi ogromny komfort. Można zrzucić odpowiedzialność za swój los na innych. Chciałabym, żeby jedynym moim zmartwieniem było, że ktoś mi nie dał roli. Albo, że mi ją dał, bo wtedy jest próba, a mnie na przykład tego dnia głowa boli, albo mam film, albo telewizję... Tymczasem ja muszę codziennie ogarnąć tysiąc spraw - i każdego dnia żyję w potwornym stresie.

Jak wygląda Twój dzień?
Tak jak tydzień albo dwa tygodnie w życiu normalnego człowieka. Wstaję o 6, kładę się spać o 2, cały czas w biegu. Między jedną a drugą sprawą trzeba wyszykować syna do szkoły, zawieźć go, potem odebrać, przerzucić na informatykę albo na dżudo, odrobić z nim lekcje, odpowiedzieć na tysiąc pytań, na przykład: dlaczego słońce wieczorem gaśnie, jakie jest duże i czy rzeczywiście ma promienie? W środku są próby, spektakle, koncerty, załatwianie wszystkiego. Nie myśl, że się skarżę, tak w końcu wygląda dorosłe życie. Poza tym ja, jak każdy Bliźniak, podlegam zmiennym nastrojom, ciągle szukam nowych form, bo łatwo się nudzę. Ostatnio sama się sobie znudziłam.

I dlatego z blondynki zrobiłaś się ruda?
Pomyślałam: czy muszę przez całe życie wyglądać tak samo? Zapuściłam włosy, ufarbowałam i znów się sobie zaczęłam podobać. Ale ruda jestem głównie ze względu na nowy spektakl, który nazywa się „Zgaga". Zagram w nim Żydówkę, żonę bardzo znanego dziennikarza, która w siódmym miesiącu ciąży dowiaduje się, że mąż ją zdradza. A bohaterka opowiada o tym w sposób niesłychanie zabawny, bo uważa, że żartując ze spraw naprawdę dramatycznych łatwiej poradzi sobie z własnym bólem. Dużo w tym prawdy, wie o tym każda kobieta. Przedstawienie jest jednak bardzo trudne technicznie, w pierwszym akcie gram np. pokaz kulinarny i gotuję na scenie.

A co, nie umiesz?
Oczywiście, że umiem, ale co innego gotować w domu, a co innego na scenie, gdy trzeba się zmieścić między jednym a drugim działaniem aktorskim. Drugi akt jest na szczęście łatwiejszy, w ogóle na premierę do „Buffo" zapraszam.

Jak pracujesz na swoją niewiarygodną kondycję?
Dużo ćwiczę, przede wszystkim jogę. Muszę. Bo kiedyś dałam swojemu synowi słowo, że będę młoda do późnej starości.,

5-04-96
Rozmawiała JADWIGA OLERADZKA