Dorota StalińskaPrasalata 90 - te

Kocham życie takie, jakie jest

Lato w pełni, a Pani pracuje. Jak minął sezon? Sukcesy czy klęski?
Klęsk nigdy w życiu nie zakładam... Na szczęście był to rok niezmiernie pracowity. Przygotowałam trzy wielkie role teatralne: w Zielonej Górze w przedstawieniu „Andrea chodzi z dwoma" zagrałam kobietę niepełnosprawną, w warszawskim Teatrze Powszechnym jestem Diabłem w „Na szkle malowane", tutaj także zapraszam na komedię muzyczną mojego pióra pt. „Próba".

A prywatnie: przeważyły plusy, czy minusy?
No cóż... życie nie jest pasmem miłości i przyjemności. Mimo wszystko kocham je takie, jakie jest.

Niedawno wydała Pani tomik wierszy zatytułowany „Pożyczone natchnienie". Dużo w nich nostalgii, smutku. Czyżby odkrywała Pani swoją prawdziwą twarz?
Wszystkie moje twarze są prawdziwe... Tyle tylko, że kiedy już się wypłaczę, wstaję i idę do przodu. Nie mam zwyczaju obarczania świata i innych swoimi problemami, może dlatego niektórzy sądzą, że ich nie mam. Kiedyś powiedziałam, że jestem jak zwierzę, które kiedy jest ranne, idzie do lasu i albo się wyliże, albo padnie. Każdy z nas ma stresy i sam powinien się z nimi uporać, a do ludzi nieść pogodną twarz. Oczywiście nie jest to proste. Wymaga siły i treningu psychicznego. Między innymi dlatego zajmuję się jogą.

Dorota Stalińska i smutki? To niewiarygodne! Uchodzi Pani przecież za kobietę silną i odporną psychicznie, bezwzględną, nawet..
... statystyki twierdzą, że najwięcej samobójstw popełniają ludzie pozornie bardzo silni psychicznie.

O masz ci los, co za pesymizm!
Nie, nie! Ja jestem zdecydowaną optymistką!

Sądziłam, że nie można Pani zranić.
Gdyby to było prawdą oznaczałoby, że nie mam duszy.

Jak na Panią reagują mężczyźni? Podobno boją się silnych kobiet?
A jak ma być inaczej, kiedy oni są tacy słabi. Najpierw lgną jak muchy do Lepu, a potem uciekają, bo nie mogą znieść naszej niezależności.

Jeden z krytyków nazwał Panią „kobietą bardziej męską niż mężczyzna".
To na pewno jakiś mięczak!

Co według Pani oznacza „prawdziwy mężczyzna"?
Takich facetów chyba nie ma. Wyznaję teorię, że komunizm zabił w naszych panach poczucie męskości. Tamte lata wymagały solidności dopiero na starość, dając młodszym dyspensę na nierzetelność. Od partnera oczekuję przede wszystkim odpowiedzialności. Odpowiedzialności... za życie..., za kobietę, dziecko, dom. Niby proste, a w praktyce często nie do zrealizowania.

Przed taty wyznała Pani: „Chciałabym mieć dziecko bez tego całego bagażu". Marzenie się spełniło. Czy i dzisiaj uważa Pani, iż ON w domu to zbędny balast?
Ja tak powiedziałam? No, może... Dzisiaj sądzę, że samotnej kobiecie, trudno jest wychować dziecko. Przecież tak naprawdę podstawą wżyciu jest dom, rodzina. Ale rodzina, w której panuje spokój i partnerstwo.Przerażają mnie ludzie, którzy latami zadręczają się wzajemnie. Jeżeli zaczyna się udręka, wyrzuty, awantury, pretensje, to lepiej się pożegnać. I dziecko nie jest tu argumentem. Tak jest lepiej dla kobiety i dla dziecka - oczywiście, moim zdaniem.

Dziecko zmienia kobietę. Po urodzeniu Pawła stała się Pani silniejsza, łagodniejsza?
Czuję się nieprawdopodobnie silna. Syn wyzwolił pokłady siły, których w sobie nawet nie przeczuwałam. Skończyły się depresje, załamania, pytania: po co? dlaczego? dla kogo? Sądzę, że złagodniałam. Już nie walczę, nie kłócę się. Gdy mam wybuchnąć, zaraz myślę: po co mam się denerwować? Muszę zachować siły dla dziecka. Muszę być młoda, dobrze wyglądać, a złość wyniszcza.

Paweł towarzyszy Pani wszędzie - na planie filmowym, koncertach, przedstawieniach. Zatem nie zgadza się Pani z zarzutem koleżanki po fachu iż „nie można wykorzystywać dziecka dla reklamy"?
Być może na tę aktorkę ktoś pracuje, być może nie ma potrzeby nieustannego kontaktu z dzieckiem. Wychowuję Pawła sama, lecz nie chciałabym, aby jego dzieciństwo było uboższe niż dzieciństwo rówieśników mających pełne rodziny. Dlatego daję mu z siebie tyle ile mogę: miłości, bliskości, zabawy, poczucia bezpieczeństwa. I nie ma to nic wspólnego z reklamą. A że się Pawłem chwalę - to chyba normalne! Jest się kim chwalić. Jest wspaniały. I myślę, że dla kobiety nie ma większego powodu do dumy jak zdrowe, fajne dziecko.

Jak mały się czuje za kulisami?
Świetnie. Aktualnie chce zostać Janosikiem. Odpowiada mu zbójecka kompania.

Chciałaby Pani, żeby został aktorem?
Nie. Zdecydowanie nie!... Bo to mało męski zawód!