Dorota StalińskaPrasalata 90 - te

Kultura w malinach

Stwierdzenie, że ktoś jest gwiazdą, w Polsce ma zupełnie inny sens niż na świecie. Mó­wiąc szczerze jest po prostu śmieszne - mówi Dorota Stalińska

Skończyła już Pani urlop macierzyński?

Urlop? Nigdy go nie mia­łam.

W telewizji pokazywano przecież Panią spacerującą do­stojnie, z dziecięcym wózkiem.

Rzeczywiście, ale było to podczas poprzedniego festiwalu filmowego w Gdańsku – mój syn miał wtedy trzy miesiące. Od tamtej pory jednak stale pracuję. Pół roku spędziłam na planie kręconej właśnie „Histo­rii niemoralnej" - dzień w dzień, z malutkim dzieckiem przy piersi. Zaraz potem zagrałam główną rolę w filmie norweskim, później przygotowałam nowy program do Wrocławia na Prze­gląd Piosenki Aktorskiej. Wy­stępowałam jeszcze na koncertach. Nie było czasu na urlop. Dopiero niedawno miałam wolne, odkąd jest mój syn, przede wszystkim staram się zawsze być z nim.

Jest Pani gwiazdą, należy do aktorskiej ekstraklasy. Czy w kraju, w którym nie funkcjonuje system gwiazd, ma to ja­kieś znaczenie? Czy może Pani np. grymasić na honoraria, prze­bierać w propozycjach?

Nie ma to niestety żadnego znaczenia. Stwierdzenie, że ktoś jest gwiazdą, w Polsce ma zupełnie inny sens niż na świecie. Mówiąc szczerze jest po prostu śmieszne. Zresztą dzisiaj - wszy­stkim nam - czy to z ekstra­klasy, czy z III ligi — jest bar­dzo ciężko, bo kultura znalazła się w wielkich malinach i końca nie widać. Matm oczywiście tę saty­sfakcję, że przez 15 lat działal­ności zdobyłam wszelkie możli­we nagrody - ale problemy ży­cia codziennego dotyczą mnie tak jak wszystkich.

Znalazła Pani nowego reży­sera, z którym chciałaby teraz robić filmy?

Może źle to zabrzmi, ale po 15 latach działalności chciałabym po prostu zacząć pracować za pieniądze. Adekwatne do wkładu  pracy, energii, talentu czy też tej ekstraklasy, do której - jak Pan powiedział - należę. Myś­lę, że sportowcy z ekstraklasy są trochę lepiej opłacani niż I liga kultury. Nigdy w życiu nie zrobiłam niczego dla pieniędzy i nadal mam nadzieję, że tylko dla nich niczego nie zrobię. Chciałabym jednak zarabiać odpowiednio do swojej pozycji. Wyjściem byłaby dla mnie na pewno praca w in­nej kinematografii. Nasza prze­chodzi bowiem przepoczwarzenie, jak wszystkie inne dziedziny ży­cia i minie sporo czasu zanim znowu stanie na nogi.

Z Dorotą Stalińską rozmawia Mariusz Załuski

 

Kultura w malinach
Nowości - Dziennik Toruński nr 184
21-23.09.1990