z tomiku: Pożyczone natchnienie, str. 27
Przynosicie mi kwiaty,
Których nie mogą dotknąć
Moje bezwładne ręce.
Ogrzewacie mi stopy
lodowatym bezruchem
porażone śmiertelnie.
A potem odchodzicie
do swych codziennych zwykłych,
już beze mnie ważnych spraw.
A moja dusza wyje
Tak jak w gipsowej trumnie
uwięziony wyje wiatr.
1986, szpital po wypadku