Dorota StalińskaPrasaod roku 2000

Będę żyła sto lat, bo muszę pomóc bardzo wielu ludziom

Moja misja
Rozmowa z DOROTĄ STALIŃSKĄ
 

SALONOWE BURZE

BOHDANA GADOMSKIEGO

 

Dorota Stalińska, lat 54, Bliźnięta, znakomita polska aktorka o niesłycha­nie wyrazistej osobowości, wysoko ce­niona, wielokrotnie nagradzana. Jest także założycielką Fundacji „Nadzieja" i dyrektorem regionalnym Firmy „Akuna". Od 13 lat gra w kraju i za granicą rewelacyjny monodram „Zgaga", a od 30 lat monodram „Żmija", który wzno­wiła. Zrobiła też świetną sztukę z Joan­ną Koroniewską „Love Me Tender", któ­ra została zablokowana przez dyrekto­ra teatru, bo była za dobra. Niedawno wydała trzeci tomik przepięknych wier­szy „AGAPE". Czeka na scenariusz fil­mu kinowego, który byłby napisany specjalnie dla niej. Tymczasem na ryn­ku ukazały się na DVD jej najlepsze ro­le w filmach „Krzyk", „Debiutantka", „Bez miłości", „Miłość ci wszystko wy­baczy".
 

Kto by przypuszczał, że najsilniej­sza i najbardziej wysportowana z pol­skich aktorek była osobą bardzo cho­rowitą!

To o mnie?

Tak. Wszakże miałaś kilkanaście operacji, a nawet przeżyłaś śmierć kli­niczną!

No cóż, będąc dzieckiem zostałam „zepsuta" przez farmację. Leżałam pra­wie rok w szpitalu reumatologiczny. Diagnozowano u mnie gorączkę reuma­tyczną, która atakuje serce. Zostałam wtedy naładowana ogromną ilością le­ków, które miały uratować mi życie, ale skutki takiego leczenia ponosiłam przez ponad 40 lat. Od paru lat jestem osobą absolutnie zdrową i mogę o tym mówić spokojnie.

Jaką krzywdę twojemu organizmo­wi wyrządziły te leki?

Rozwaliły mi wątrobę i system hormo­nalny, dlatego jako dziecko przestałam rosnąć i zaczęłam tyć. Później przez całe życie walczyłam z nadwagą. Trzykrotnie musiałam zrzucić ponad 20 kilogramów. Zaburzenia hormonalne zaowocowały najcięższą odmianą tarczycy – chorobą Gravesa-Basedowa. Jestem po ciężkiej operacji tarczycy i po dwóch operacjach oczu, gdzie wydłubywano mi tłuszcz znad gałek ocznych. Jestem więc natural­nym wrogiem farmacji. Od lat przestrze­gam ludzi przed nadmiarem leków i syn­tetycznych witamin. Człowiek jest genial­nym produktem Boga, genialną fabryką, która samoistnie się oczyszcza. Ja jestem dowodem na potęgę samoleczenia, bo najlepszym lekarzem jest... sam orga­nizm, tylko nie wolno mu przeszkadzać.

Czy to prawda, że byłaś nieustan­nie chora?

Jako dziecko miałam 12 punkcji na zatoki, notoryczne anginy i zapalenie gar­dła. Nie miałam odpowiedniej odporno­ści, bo źle się odżywiałam. Mam za sobą 12 operacji, w tym trzy ciężkie operacje strun głosowych, 2 operacje oczu i prze­szczep wiązadła krzyżowego... W kolanie mam tytanowe kotwice, a nylonową siat­kę w brzuchu...

Były także liczne wypadki...

Całe pasmo. Byłam sparaliżowana, miałam cztery razy uszkodzony kręgo­słup, złamane wszystkie żebra, oderwany mostek od żeber w 8 miejscach z prze­mieszczeniem,   połamane   obojczyki, uszkodzony mięsień serca, niedowład rąk i nóg... Nie mam w sobie chyba ani jednej całej kości... Mam pięć razy darowane życie.

Co uratowało ciebie?

Umiejętność samoleczenia. Zrozu­miałam, jaką potęgę mamy w głowie, która jest wielkim komputerem, w jak wielkim stopniu człowiek jest w stanie sterować procesami, które zachodzą w organizmie, w jakim stopniu może sam zablokować chore pola i jak wielki ma wpływ na rege­nerację swojego organizmu. Uratowała mnie także joga, którą uprawiam od 30 lat.

?

Gdybym przez te lata nie stała na gło­wie, to uszkodzony kręgosłup byłby w czterech miejscach złamany, a nie pęk­nięty. Mam bardzo silne mięśnie kręgo­słupa, które go utrzymały. Uratował mnie także preparat ziołowy Alveo.

Wydaje mi się, że masz także wiel­ką energię, która leczy...

Dostałam ją po śmierci klinicznej od mamusi w niebie... i dzisiaj pomagam bardzo wielu osobom. Wydaje mi się, że w którymś z poprzednich wcieleń byłam uzdrowicielem.

Nie zastanawiałaś się, dlaczego właśnie tobie przydarzają się takie dziwne zdarzenia?

Już nie! Od wielu lat nie miałam żad­nego wypadku, żadnej operacji, jestem absolutnie zdrowym człowiekiem, nic mnie nie boli, mam zdrową wątrobę, do­brze śpię... Widocznie musiałam tyle razy wszystkiego doświadczyć, żeby móc roz­poznać swoją misję..

Podobno zdobyłaś nowy zawód - promotora zdrowia.

Tak, to moja nowa misja. Tą pierw­szą są działania na rzecz bezpieczeń­stwa na polskich drogach. Dziś staram się ratować ludzi od chorób, ale i od farmacji. Jestem przerażona ogromem i skalą ludzi chorych. Ponieważ znala­złam dla siebie ratunek, chcę go dać innym.

Co jest podstawą stanu naszego zdrowia?

Zdrowe odżywianie. Będę żyła sto lat, bo muszę pomóc wielu ludziom i w związ­ku z tym mam wiele do zrobienia. Chcia­łabym wprowadzić nowy przedmiot w szkołach - organizm i odżywianie. Na­sze Ministerstwo Zdrowia powinno zmie­nić nazwę na Ministerstwo Chorób, bo tam nikt nie mówi o profilaktyce. Mamy chore społeczeństwo i trzeba zrobić coś, żeby ono nie chorowało. Ludzie muszą mieć wiedzę na temat żywienia i przemy­słu spożywczego. Ludzie muszą wie­dzieć, jakie trucizny jedzą.

Poświęcasz się tak bardzo dla in­nych, a prywatnie ciągle jesteś sama.

Nie jestem sama. Od 19 lat u boku mam fantastycznego syna. Jestem matką samodzielną, ale nie samotną... Pan Bóg był dla mnie i nadal jest bardo łaskawy, bo dał mi dotknąć absolutu miłości, dał mi przeżyć wielkie uczucia, których jed­nak nie mógł przy mnie pozostawić na za­wsze, bo miał dla mnie inną misję do spełnienia. Jest nią działanie na rzecz in­nych ludzi.

Całe życie walczyłaś, żeby pozy­skać czyjąś miłość, żeby udowodnić, że jesteś jej warta. Wiele twoich związ­ków rozpadło się. Czy nadal wierzysz w miłość?

Nie ma życia bez miłości. To miłość jest głównym motorem mojego życia i wszelkich działań. Pojmuję miłość znacznie szerzej niż tylko jako związek damsko-męski.

Jesteś mimo wszystko szczęśliwą osobą?

O tak! Jestem bardzo, bardzo szczę­śliwa! Mam świetnych przyjaciół i wspa­niałego syna. Życzę każdej matce, żeby miała tak rewelacyjny kontakt ze swoim 18-letnim dzieckiem. Paweł jest dla mnie przyjacielem, partnerem i wsparciem. Ba­wimy się razem, cieszymy się razem i pra­cujemy razem. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim, szanujemy się, nigdy się nie okłamujemy. Dzisiaj widzę, że wyrósł mi dorosły, fantastyczny mężczyzna. Na­uczyłam go wszystkiego. Jest całkowi cienie zależny, jeździ swoim samochodem, zarabia własne pieniądze... mimo że do­piero w tym roku zdaje maturę.

Zauważyłem, że Pawłowi też zda­rzają się wypadki...

Paweł również ma misję do spełnie­nia i musi swoją normę wyrobić, żeby ura­tować innych ludzi. Od 10 lat poświęcam mnóstwo czasu i energii swojej fundacji „Nadzieja", działającej na rzecz bezpie­czeństwa na polskich drogach. Za swoje działania dostałam od Boga największą nagrodę... w postaci życia mojego syna, który dwa lata temu miał tragiczny wypa­dek samochodowy.

?

Pięcioro młodych ludzi, którzy jechali samochodem, wpadło na drzewo, ucie­kając przed dzikiem. Wszyscy przeżyli, a tydzień wcześniej cztery osoby zabiły się tam przez... dzika.

Wciąż potrafisz cieszyć się ży­ciem?

Gdy ktoś tak jak ja, był po drugiej stronie i tyle razy otarł się o kalectwo, wie że życie jest piękne, a każdy jego dzień jest wart radości. Chciałabym na­uczyć tego ludzi, szczególnie młodych. Jeśli wychodzisz do świata i ludzi z uśmiechem, to świat i ludzie ten uśmiech oddadzą. Ludzie tak rzadko potrafią się zatrzymać, spojrzeć w niebo i pomyśleć, że gwiazdy święcą tylko dla nich. Dopóki potrafisz to dostrzec, to... twoje życie ma sens.

Od kiedy zajęłaś się propagowa­niem preparatu o nazwie Alveo?

Zajmuję się tym bardzo poważnie od 4 lat. Alveo jest to wodny roztwór 26 eks­traktów ziół, naturalny, bez chemii.

Jak dotarło do ciebie?

Pięć lat temu szukałam ratunku dlas wojego syna, gdy walczyłam ze skutka­mi farmakologicznymi w jego organizmie. Pawła spotkało to samo, co mnie, w dzie­ciństwie. Przestał rosnąć na skutek leków zastosowanych wobec niego przez leka­rzy. Mieliśmy ciężkie dwa lata, zanim na­trafiliśmy na alveo. Najpierw ktoś sprzedał mi dwie butelki bez właściwej informacji...i nic się specjalnego nie wydarzyło. Potem dotarła do mnie informacja jak należy pić Alveo, kiedy, w jakich ilościach, przy jakich schorzeniach i efekty przyszły bar­dzo szybko, l nasze życie od tej pory się kompletnie odmieniło, l odmieniło życie setek moich przyjaciół. Czy to nie wspa­niałe? Od ponad trzech lat na nic nie cho­rujemy, nie zabolała mnie żadna z poła­manych kości, mam zdrową wątrobę, mam wreszcie figurę, z którą nie muszę walczyć, nie przeziębiamy się, nie dener­wujemy się... Alveo przywraca prawidło­wą homeostazę, czyli równowagę wszyst­kich komórek w organizmie, zmuszając go do samoleczenia wszelkiego rodzaju schorzeń, łącznie z tymi, które medycyna konwencjonalna uznaje za nieuleczalne, jak cukrzyca, łuszczyca, nadciśnienie tęt­nicze, alergie, astmy i wiele innych. Siła preparatu polega na połączeniu ziół w podgrupy, każda z nich wpływa na od­powiedni narząd, na odpowiedni organ, a wszystkie razem wytwarzają taką synergiczną siłę, która przeszła oczekiwania je­go twórców...

Niedawno „Przekrój" opublikował artykuł, w którym powątpiewa się w skuteczność alveo. Czytałaś?

Czytałam. Dziwię się, że „Przekrój" (gazeta, którą szanuję) opublikował taki nierzetelny, zawierający tyle nieprawdzi­wych informacji artykuł. Ludzie, którzy ko­rzystają z dobrodziejstwa alveo, znają wy­starczająco dobrze jego zalety. A ci, któ­rzy nie piją? Jak będą rozsądni, to i tak dadzą sobie tę szansę... Wierzę jednak, że wkrótce w „Przekroju" znajdzie się sto­sowne sprostowanie.

Jesteś wielką entuzjastką medycy­ny naturalnej i ziołowych preparatów. Czy już wiesz, jaką misję masz do wy­pełnienia na tej ziemi?

Wiem. Moją misją na ziemi jest dzia­łanie na rzecz drugiego człowieka, czyli czynienie dobra i temu pozostanę wierna do śmierci. W ramach tej misji do działań wchodzą: moja sztuka aktorska, Funda­cja „Nadzieja" i... Alveo.

O aktorstwie w tej rozmowie nie by­ło słowa.

Ale przecież moi widzowie wiedzą, że jestem bardzo dobrą aktorką. Przez trzy­dzieści lat dają mi dowody sympatii, miło­ści i zaufania. l dlatego moim obowiązkiem dzisiaj jest spłacić tę miłość, czyli dać im rzecz najcenniejszą - zdrowie. Chcę przez na­stępnych pięćdziesiąt lat grać swoje sztu­ki dla zdrowych, uśmiechniętych i szczę­śliwych ludzi.

To dla twoich fanów zostały wyda­ne twoje najlepsze filmy na DVD. Masz je wszystkie?

Nie, nie mam, bo nikt mnie nie poinfor­mował o tym, nikt się nie zapytał o to i nikt się nie rozliczył ze mną z tytułu praw autor­skich. Ale cieszę się, bo ludzie bardzo lubią te filmy i ciągle nowe pokolenia je oglądają i wygląda na to, że te filmy się nie starzeją.

Która z ról filmowych jest ci naj­bliższa?

Wszystkie są mi bliskie, wszystkie lu­bię i cenię, ale najbardziej chyba cenie sobie rolę Marianny w „Krzyku"... Może dlatego, że była najtrudniejsza. Najtrud­niej jest zagrać osobę o kompletnie innej niż nasza konstrukcji psychofizycznej, z kompletnie innym systemem myślenia i wartościowania, zagrać osobę z nizin społecznych popełniająca straszne rze­czy tak, aby widz obdarzył ją sympatią i jej współczuł..., aby żałował, że taką fajną dziewczynę tak stłamsiło życie...

Co zadecydowało, że zgodziłaś się zagrać sprzątaczkę Kurę w komedii fil­mowej „Ryś"?

To oczywiste. Są ludzie twórcy, któ­rym się nie odmawia, l do nich należy Sta­siu Tym.

Lubisz zadania charakterystyczne, jak np. przezabawna nauczycielka Euzebia Trefl w „Niani"?

Nie interesuje mnie powielanie tego, co już zrobiłam, l nie interesuje mnie gra­nie, jak to nazywam, „od drzwi do okna", polegające na ładnym wyglądaniu i poda­waniu tekstu. Granie musi być dla mnie też frajdą i zabawą, l taką frajdę można zna­leźć w charakterystycznych rolach. A poza tym poprosił mnie o zagranie tej roli reży­ser serialu Jurek Bogajewicz. Mam do nie­go ogromny sentyment. Zrobiliśmy na stu­diach nasz pierwszy film „Po prostu", który zdobył jakieś ważne nagrody na festiwa­lach filmów amatorskich. Bardzo chciała­bym ten film kiedyś zobaczyć, bo nigdy gonie widziałam... Może ktoś go ma i da znać, że go ma.

Chętnie występujesz też w roli sa­mej siebie, co oglądaliśmy w serialu „M jak miłość".

Tak, zagrałam Dorotę Stalińską wal­czącą o bezpieczeństwo. Pani Ilona Łepkowska uznała szczęśliwie temat bezpie­czeństwa za ważny na tyle, by go poru­szyć w serialu, l chwała jej za to. Dzięki te­mu 12 milionów ludzi dowiedziało się, jak wiele w kwestii bezpieczeństwa zależy od nas samych i jak ważne są odblaski.

Zdecydowanie za długie są u ciebie przerwy pomiędzy poszczególnymi ro­lami serialowymi i filmowymi. Nie przej­mujesz się nimi?

Nie, mam, jak widzisz, ogromnie du­żo ważnych rzeczy do zrobienia dla ludzi. Pewnie, że tęsknię do dobrej roli w do­brym filmie, ale to też musiałby być film ważny nie tylko dla twórców, ale przede wszystkim dla ludzi. Ale jakoś nie widzę tych propozycji... Będę chyba musiała sa­ma sobie taki film napisać. Mam przed sobą jeszcze ciągle jakieś 50 lat, więc wierzę, że wszystko zdążę.

Powiedziałaś w jednym z wywia­dów: „Całe życie aktorki jest ryzykiem". Ty też stawiasz wszystko na jedną kar­tę i nie boisz się ryzyka?

Tak powiedziałam? No cóż, dziś mó­wię: żaden zawód, nawet ten mój, naj­piękniejszy, nie jest wart poświęcenia mu życia, bo życie jest w nas samych, w środku, bo życie to my i nasi najbliżsi,bo życie to wszystko to, czym umiemy sięcieszyć i czym umiemy cieszyć innych. Czy można nazwać ryzykiem uparte dążenie do realizacji tego, co uważamy za ważne? Może...

I nigdy nie dajesz za wygraną?

Jeśli uważam, że to, co robię jest słuszne i ważne - nigdy.

W chwilach nostalgii piszesz wzru­szające wiersze. Jaki z nich zacytowa­łabyś naszym czytelnikom, którzy niez nają cię w roli poetki?

Może ten, o który tak wielu ludzi pro­si na mojej stronie internetowej, a który mówiłam w programie Ewy Drzyzgi... My­ślę też, że on jest najbardziej adekwatny do tego, o czym mówimy.

 

Jaką ty Boże łaskawość dla mnie masz wielką...

że życia mego strzec każesz aniołów zastępom...

Ileż to razy życie od nowa pozwalałeś zaczynać...

a wczoraj z objęć śmierci wyrwałeś mego syna.

Jak ja mam Ci dziękować, słowami jakimi...

że mu pozwoliłeś zostać tu ze mną na ziemi

że nie utopiłeś dni moich po kres

w bezgranicznej rozpaczy

bezdennym smutku i w morzu łez.

Za życie moje... życie innych ratować próbuję.

Za życie syna... mą duszę

na wieczne wieczności Tobie ofiarowuję.

 
Rozmawiał: BOHDAN GADOMSKI

 

 

Tygodnik Angora - Łódź

27-01-2008 T. /   Nr 4