Kto by przypuszczał, że najsilniejsza i najbardziej wysportowana z polskich aktorek była osobą bardzo chorowitą!
To o mnie?
Tak. Wszakże miałaś kilkanaście operacji, a nawet przeżyłaś śmierć kliniczną!
No cóż, będąc dzieckiem zostałam „zepsuta" przez farmację. Leżałam prawie rok w szpitalu reumatologiczny. Diagnozowano u mnie gorączkę reumatyczną, która atakuje serce. Zostałam wtedy naładowana ogromną ilością leków, które miały uratować mi życie, ale skutki takiego leczenia ponosiłam przez ponad 40 lat. Od paru lat jestem osobą absolutnie zdrową i mogę o tym mówić spokojnie.
Jaką krzywdę twojemu organizmowi wyrządziły te leki?
Rozwaliły mi wątrobę i system hormonalny, dlatego jako dziecko przestałam rosnąć i zaczęłam tyć. Później przez całe życie walczyłam z nadwagą. Trzykrotnie musiałam zrzucić ponad 20 kilogramów. Zaburzenia hormonalne zaowocowały najcięższą odmianą tarczycy – chorobą Gravesa-Basedowa. Jestem po ciężkiej operacji tarczycy i po dwóch operacjach oczu, gdzie wydłubywano mi tłuszcz znad gałek ocznych. Jestem więc naturalnym wrogiem farmacji. Od lat przestrzegam ludzi przed nadmiarem leków i syntetycznych witamin. Człowiek jest genialnym produktem Boga, genialną fabryką, która samoistnie się oczyszcza. Ja jestem dowodem na potęgę samoleczenia, bo najlepszym lekarzem jest... sam organizm, tylko nie wolno mu przeszkadzać.
Czy to prawda, że byłaś nieustannie chora?
Jako dziecko miałam 12 punkcji na zatoki, notoryczne anginy i zapalenie gardła. Nie miałam odpowiedniej odporności, bo źle się odżywiałam. Mam za sobą 12 operacji, w tym trzy ciężkie operacje strun głosowych, 2 operacje oczu i przeszczep wiązadła krzyżowego... W kolanie mam tytanowe kotwice, a nylonową siatkę w brzuchu...
Były także liczne wypadki...
Całe pasmo. Byłam sparaliżowana, miałam cztery razy uszkodzony kręgosłup, złamane wszystkie żebra, oderwany mostek od żeber w 8 miejscach z przemieszczeniem, połamane obojczyki, uszkodzony mięsień serca, niedowład rąk i nóg... Nie mam w sobie chyba ani jednej całej kości... Mam pięć razy darowane życie.
Co uratowało ciebie?
Umiejętność samoleczenia. Zrozumiałam, jaką potęgę mamy w głowie, która jest wielkim komputerem, w jak wielkim stopniu człowiek jest w stanie sterować procesami, które zachodzą w organizmie, w jakim stopniu może sam zablokować chore pola i jak wielki ma wpływ na regenerację swojego organizmu. Uratowała mnie także joga, którą uprawiam od 30 lat.
?
Gdybym przez te lata nie stała na głowie, to uszkodzony kręgosłup byłby w czterech miejscach złamany, a nie pęknięty. Mam bardzo silne mięśnie kręgosłupa, które go utrzymały. Uratował mnie także preparat ziołowy Alveo.
Wydaje mi się, że masz także wielką energię, która leczy...
Dostałam ją po śmierci klinicznej od mamusi w niebie... i dzisiaj pomagam bardzo wielu osobom. Wydaje mi się, że w którymś z poprzednich wcieleń byłam uzdrowicielem.
Nie zastanawiałaś się, dlaczego właśnie tobie przydarzają się takie dziwne zdarzenia?
Już nie! Od wielu lat nie miałam żadnego wypadku, żadnej operacji, jestem absolutnie zdrowym człowiekiem, nic mnie nie boli, mam zdrową wątrobę, dobrze śpię... Widocznie musiałam tyle razy wszystkiego doświadczyć, żeby móc rozpoznać swoją misję..
Podobno zdobyłaś nowy zawód - promotora zdrowia.
Tak, to moja nowa misja. Tą pierwszą są działania na rzecz bezpieczeństwa na polskich drogach. Dziś staram się ratować ludzi od chorób, ale i od farmacji. Jestem przerażona ogromem i skalą ludzi chorych. Ponieważ znalazłam dla siebie ratunek, chcę go dać innym.
Co jest podstawą stanu naszego zdrowia?
Zdrowe odżywianie. Będę żyła sto lat, bo muszę pomóc wielu ludziom i w związku z tym mam wiele do zrobienia. Chciałabym wprowadzić nowy przedmiot w szkołach - organizm i odżywianie. Nasze Ministerstwo Zdrowia powinno zmienić nazwę na Ministerstwo Chorób, bo tam nikt nie mówi o profilaktyce. Mamy chore społeczeństwo i trzeba zrobić coś, żeby ono nie chorowało. Ludzie muszą mieć wiedzę na temat żywienia i przemysłu spożywczego. Ludzie muszą wiedzieć, jakie trucizny jedzą.
Poświęcasz się tak bardzo dla innych, a prywatnie ciągle jesteś sama.
Nie jestem sama. Od 19 lat u boku mam fantastycznego syna. Jestem matką samodzielną, ale nie samotną... Pan Bóg był dla mnie i nadal jest bardo łaskawy, bo dał mi dotknąć absolutu miłości, dał mi przeżyć wielkie uczucia, których jednak nie mógł przy mnie pozostawić na zawsze, bo miał dla mnie inną misję do spełnienia. Jest nią działanie na rzecz innych ludzi.
Całe życie walczyłaś, żeby pozyskać czyjąś miłość, żeby udowodnić, że jesteś jej warta. Wiele twoich związków rozpadło się. Czy nadal wierzysz w miłość?
Nie ma życia bez miłości. To miłość jest głównym motorem mojego życia i wszelkich działań. Pojmuję miłość znacznie szerzej niż tylko jako związek damsko-męski.
Jesteś mimo wszystko szczęśliwą osobą?
O tak! Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa! Mam świetnych przyjaciół i wspaniałego syna. Życzę każdej matce, żeby miała tak rewelacyjny kontakt ze swoim 18-letnim dzieckiem. Paweł jest dla mnie przyjacielem, partnerem i wsparciem. Bawimy się razem, cieszymy się razem i pracujemy razem. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim, szanujemy się, nigdy się nie okłamujemy. Dzisiaj widzę, że wyrósł mi dorosły, fantastyczny mężczyzna. Nauczyłam go wszystkiego. Jest całkowi cienie zależny, jeździ swoim samochodem, zarabia własne pieniądze... mimo że dopiero w tym roku zdaje maturę.
Zauważyłem, że Pawłowi też zdarzają się wypadki...
Paweł również ma misję do spełnienia i musi swoją normę wyrobić, żeby uratować innych ludzi. Od 10 lat poświęcam mnóstwo czasu i energii swojej fundacji „Nadzieja", działającej na rzecz bezpieczeństwa na polskich drogach. Za swoje działania dostałam od Boga największą nagrodę... w postaci życia mojego syna, który dwa lata temu miał tragiczny wypadek samochodowy.
?
Pięcioro młodych ludzi, którzy jechali samochodem, wpadło na drzewo, uciekając przed dzikiem. Wszyscy przeżyli, a tydzień wcześniej cztery osoby zabiły się tam przez... dzika.
Wciąż potrafisz cieszyć się życiem?
Gdy ktoś tak jak ja, był po drugiej stronie i tyle razy otarł się o kalectwo, wie że życie jest piękne, a każdy jego dzień jest wart radości. Chciałabym nauczyć tego ludzi, szczególnie młodych. Jeśli wychodzisz do świata i ludzi z uśmiechem, to świat i ludzie ten uśmiech oddadzą. Ludzie tak rzadko potrafią się zatrzymać, spojrzeć w niebo i pomyśleć, że gwiazdy święcą tylko dla nich. Dopóki potrafisz to dostrzec, to... twoje życie ma sens.
Od kiedy zajęłaś się propagowaniem preparatu o nazwie Alveo?
Zajmuję się tym bardzo poważnie od 4 lat. Alveo jest to wodny roztwór 26 ekstraktów ziół, naturalny, bez chemii.
Jak dotarło do ciebie?
Pięć lat temu szukałam ratunku dlas wojego syna, gdy walczyłam ze skutkami farmakologicznymi w jego organizmie. Pawła spotkało to samo, co mnie, w dzieciństwie. Przestał rosnąć na skutek leków zastosowanych wobec niego przez lekarzy. Mieliśmy ciężkie dwa lata, zanim natrafiliśmy na alveo. Najpierw ktoś sprzedał mi dwie butelki bez właściwej informacji...i nic się specjalnego nie wydarzyło. Potem dotarła do mnie informacja jak należy pić Alveo, kiedy, w jakich ilościach, przy jakich schorzeniach i efekty przyszły bardzo szybko, l nasze życie od tej pory się kompletnie odmieniło, l odmieniło życie setek moich przyjaciół. Czy to nie wspaniałe? Od ponad trzech lat na nic nie chorujemy, nie zabolała mnie żadna z połamanych kości, mam zdrową wątrobę, mam wreszcie figurę, z którą nie muszę walczyć, nie przeziębiamy się, nie denerwujemy się... Alveo przywraca prawidłową homeostazę, czyli równowagę wszystkich komórek w organizmie, zmuszając go do samoleczenia wszelkiego rodzaju schorzeń, łącznie z tymi, które medycyna konwencjonalna uznaje za nieuleczalne, jak cukrzyca, łuszczyca, nadciśnienie tętnicze, alergie, astmy i wiele innych. Siła preparatu polega na połączeniu ziół w podgrupy, każda z nich wpływa na odpowiedni narząd, na odpowiedni organ, a wszystkie razem wytwarzają taką synergiczną siłę, która przeszła oczekiwania jego twórców...
Niedawno „Przekrój" opublikował artykuł, w którym powątpiewa się w skuteczność alveo. Czytałaś?
Czytałam. Dziwię się, że „Przekrój" (gazeta, którą szanuję) opublikował taki nierzetelny, zawierający tyle nieprawdziwych informacji artykuł. Ludzie, którzy korzystają z dobrodziejstwa alveo, znają wystarczająco dobrze jego zalety. A ci, którzy nie piją? Jak będą rozsądni, to i tak dadzą sobie tę szansę... Wierzę jednak, że wkrótce w „Przekroju" znajdzie się stosowne sprostowanie.
Jesteś wielką entuzjastką medycyny naturalnej i ziołowych preparatów. Czy już wiesz, jaką misję masz do wypełnienia na tej ziemi?
Wiem. Moją misją na ziemi jest działanie na rzecz drugiego człowieka, czyli czynienie dobra i temu pozostanę wierna do śmierci. W ramach tej misji do działań wchodzą: moja sztuka aktorska, Fundacja „Nadzieja" i... Alveo.
O aktorstwie w tej rozmowie nie było słowa.
Ale przecież moi widzowie wiedzą, że jestem bardzo dobrą aktorką. Przez trzydzieści lat dają mi dowody sympatii, miłości i zaufania. l dlatego moim obowiązkiem dzisiaj jest spłacić tę miłość, czyli dać im rzecz najcenniejszą - zdrowie. Chcę przez następnych pięćdziesiąt lat grać swoje sztuki dla zdrowych, uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi.
To dla twoich fanów zostały wydane twoje najlepsze filmy na DVD. Masz je wszystkie?
Nie, nie mam, bo nikt mnie nie poinformował o tym, nikt się nie zapytał o to i nikt się nie rozliczył ze mną z tytułu praw autorskich. Ale cieszę się, bo ludzie bardzo lubią te filmy i ciągle nowe pokolenia je oglądają i wygląda na to, że te filmy się nie starzeją.
Która z ról filmowych jest ci najbliższa?
Wszystkie są mi bliskie, wszystkie lubię i cenię, ale najbardziej chyba cenie sobie rolę Marianny w „Krzyku"... Może dlatego, że była najtrudniejsza. Najtrudniej jest zagrać osobę o kompletnie innej niż nasza konstrukcji psychofizycznej, z kompletnie innym systemem myślenia i wartościowania, zagrać osobę z nizin społecznych popełniająca straszne rzeczy tak, aby widz obdarzył ją sympatią i jej współczuł..., aby żałował, że taką fajną dziewczynę tak stłamsiło życie...
Co zadecydowało, że zgodziłaś się zagrać sprzątaczkę Kurę w komedii filmowej „Ryś"?
To oczywiste. Są ludzie twórcy, którym się nie odmawia, l do nich należy Stasiu Tym.
Lubisz zadania charakterystyczne, jak np. przezabawna nauczycielka Euzebia Trefl w „Niani"?
Nie interesuje mnie powielanie tego, co już zrobiłam, l nie interesuje mnie granie, jak to nazywam, „od drzwi do okna", polegające na ładnym wyglądaniu i podawaniu tekstu. Granie musi być dla mnie też frajdą i zabawą, l taką frajdę można znaleźć w charakterystycznych rolach. A poza tym poprosił mnie o zagranie tej roli reżyser serialu Jurek Bogajewicz. Mam do niego ogromny sentyment. Zrobiliśmy na studiach nasz pierwszy film „Po prostu", który zdobył jakieś ważne nagrody na festiwalach filmów amatorskich. Bardzo chciałabym ten film kiedyś zobaczyć, bo nigdy gonie widziałam... Może ktoś go ma i da znać, że go ma.
Chętnie występujesz też w roli samej siebie, co oglądaliśmy w serialu „M jak miłość".
Tak, zagrałam Dorotę Stalińską walczącą o bezpieczeństwo. Pani Ilona Łepkowska uznała szczęśliwie temat bezpieczeństwa za ważny na tyle, by go poruszyć w serialu, l chwała jej za to. Dzięki temu 12 milionów ludzi dowiedziało się, jak wiele w kwestii bezpieczeństwa zależy od nas samych i jak ważne są odblaski.
Zdecydowanie za długie są u ciebie przerwy pomiędzy poszczególnymi rolami serialowymi i filmowymi. Nie przejmujesz się nimi?
Nie, mam, jak widzisz, ogromnie dużo ważnych rzeczy do zrobienia dla ludzi. Pewnie, że tęsknię do dobrej roli w dobrym filmie, ale to też musiałby być film ważny nie tylko dla twórców, ale przede wszystkim dla ludzi. Ale jakoś nie widzę tych propozycji... Będę chyba musiała sama sobie taki film napisać. Mam przed sobą jeszcze ciągle jakieś 50 lat, więc wierzę, że wszystko zdążę.
Powiedziałaś w jednym z wywiadów: „Całe życie aktorki jest ryzykiem". Ty też stawiasz wszystko na jedną kartę i nie boisz się ryzyka?
Tak powiedziałam? No cóż, dziś mówię: żaden zawód, nawet ten mój, najpiękniejszy, nie jest wart poświęcenia mu życia, bo życie jest w nas samych, w środku, bo życie to my i nasi najbliżsi,bo życie to wszystko to, czym umiemy sięcieszyć i czym umiemy cieszyć innych. Czy można nazwać ryzykiem uparte dążenie do realizacji tego, co uważamy za ważne? Może...
I nigdy nie dajesz za wygraną?
Jeśli uważam, że to, co robię jest słuszne i ważne - nigdy.
W chwilach nostalgii piszesz wzruszające wiersze. Jaki z nich zacytowałabyś naszym czytelnikom, którzy niez nają cię w roli poetki?
Może ten, o który tak wielu ludzi prosi na mojej stronie internetowej, a który mówiłam w programie Ewy Drzyzgi... Myślę też, że on jest najbardziej adekwatny do tego, o czym mówimy.
Jaką ty Boże łaskawość dla mnie masz wielką...
że życia mego strzec każesz aniołów zastępom...
Ileż to razy życie od nowa pozwalałeś zaczynać...
a wczoraj z objęć śmierci wyrwałeś mego syna.
Jak ja mam Ci dziękować, słowami jakimi...
że mu pozwoliłeś zostać tu ze mną na ziemi
że nie utopiłeś dni moich po kres
w bezgranicznej rozpaczy
bezdennym smutku i w morzu łez.
Za życie moje... życie innych ratować próbuję.
Za życie syna... mą duszę
na wieczne wieczności Tobie ofiarowuję.
Tygodnik Angora - Łódź
27-01-2008 T. / Nr 4