Los żmii
Zabili jej rodziców. Ją samą też próbowano zabić - i to dwukrotnie. Za każdym razem uszła z życiem, choć bywało, że sama chciała je sobie odebrać. Poniewierka, szpital, więzienie, wreszcie - służba wojskowa w kawalerii Armii Czerwonej i krwawe boje na froncie wojny domowej 1918 roku.
Los hardej, rosyjskiej dziewczyny nazywanej Żmiją - odartej z normalnej młodości, pozbawionej szansy dokonania wyboru, gnanej wiatrem historii i wkręconej w jej bezlitosne tryby. Na własnej skórze przekonującej się, czym jest bolszewizm, rewolucja, wojna...
Widzowie, którzy oglądali w niedzielę w Teatrze Za Dalekim w Domu Sztuki Dorotę Stalińską w monodramie"Żmija", opartym na opowiadaniu Aleksego Tołstoja, mogli się z kolei przekonać, jak sugestywnie aktorka potrafi oddać grozę tego, co działo się w ogarniętej rewolucją Rosji. Stalińską (która dokonała adaptacji tekstu Tołstoja i wyreżyserowała monodram) była przecież sama na scenie, a wydawało się, że wokół niej szaleje wojenna zawierucha: świszczą kule,
tną szable, pędzą konie...
Wybitna kreacja - nic dziwnego, że podziwiana w teatrach już bez mała trzydzieści lat i wielokrotnie nagradzana. W Teatrze Za Dalekim publiczność nagrodziła, aktorkę brawami.
Spektakl potwierdził nie tylko talent Stalińskiej, ale również jej kulturę i klasę. Oto bowiem po przedstawieniu artystka podziękowała publiczności za cieple przyjęcie, a Domowi Sztuki - za sprowadzenie "Żmii", reklamę i techniczną realizację spektaklu.
Tak niewiele trzeba, by ludzie, którzy zapracowali na dobry rezultat, odczuli satysfakcję. Gościć Dorotę Stalińską w teatrze to przyjemność nie tylko dla widzów.
Recenzja po spektaklu "Żmija", w dn. 15.10.2006, Teatr Za Daleki w Domu Sztuki