Dorota StalińskaPrasaod roku 2000

Umiem się podnosić

 

- Robię sztuki, które można grać latami i ludzie przychodzą na nie dziesiątki razy. Sztuki realizuję wtedy, gdy trafiam na temat ważny nie tylko dla mnie, ale dla innych - mówi warszawska aktorka DOROTA STALIŃSKA.

Dorota Stalińska. Znakomita lubiana aktorka przygotowała na koniec mijającego roku niespodziankę i wydała trzeci tomik swoich wierszy "Agape", którego uroczysta promocja odbyła się w Warszawie. Niebawem autorka przyjedzie z nim do Łodzi.

Nie wszyscy wiedzą, że jest pani także utalentowaną poetką. Właśnie ukazał się trzeci tomik poezji pani autorstwa. Czy jest dedykowany synowi Pawłowi?

- Wszystko, co robię, jest od 17 lat dedykowane mojemu synowi. Tomik zatytułowałam "Agape", czyli miłość, do której wszyscy tęsknimy, czekamy, szukamy jej. To miłość, której niewielu osobom udaje się dotknąć. Na uwadze miałam miłość nie tylko damsko-męską, ale każdego wymiaru. W tym tomie jest ponad 60 wierszy... a najpiękniejsze te dla mojego syna.

Czy nadal wierzy pani w miłość?

- Oczywiście, bo gdybym w nią nie wierzyła, to wielu rzeczy z pewnością bym nie zrobiła. Miłość jest motorem wszystkiego, co robimy w życiu i jest jego powodem. Miłość jest wszechobecna w naszym życiu. Jako wstęp w moim tomiku zamieściłam "Hymn o miłości" z "Pierwszego listu do Koryntian". Gdyby wisiał w każdym domu i gdyby ludzie wychodząc do zajęć codziennie go przeczytali, to na pewno byliby dla siebie lepsi.

A o czym opowiadały poprzednie tomiki wierszy?

- Jak to o czym? O miłości. Pierwszy - "Pożyczone natchnienie" - ukazał się w 1992 roku i rozszedł się błyskawicznie, drugi, "Niewierny czas", wydany razem z płytą w 1994 roku, również rozszedł się szybko w nakładzie 10 tysięcy egzemplarzy. Obecny tomik merytorycznie był gotowy od kilku lat, tylko ja byłam zajęta innymi działaniami i nie znajdywałam czasu, żeby zająć się jego wydaniem. Myślę, że on ukoi wiele poranionych serc, zrobi coś dobrego dla ludzi, dodając im siły, wiary i nadziei oraz chęci do życia. Być może nauczy ich okazywania uczuć. Moje wiersze są bardzo osobiste... osobiste dla każdego, kto je czyta.

Czy nadal potrafi pani cieszyć się życiem i interpretować niekorzystne zjawiska na swoją korzyść?

- To filar mojej filozofii życiowej. W każdym dniu życia można znaleźć prawdziwe radości.

Które z pani negatywnych doświadczeń było najgroźniejsze?

- Najtrudniejsza jest śmierć bliskich ludzi, bo to strata nieodwracalna i z nią jest nam najtrudniej się pogodzić, ale równie trudno jest przyjąć odejście ludzi, którego nie pojmujemy... związane z utratą miłości.

W swoim życiu nadal spotyka się pani z nowymi trudnymi wyzwaniami?

- Życie jest piękne, ale nie jest pasmem samych sukcesów i radości. Trzeba je przeżyć najlepiej jak umiemy, znajdując w nim radość i pogodę ducha, rozglądając się wokół i dostrzegając innych. Trzeba umieć czerpać radość z dawania jej innym. Dawanie jest większą radością niż otrzymywanie.

Życie aktorki to ciągłe ryzyko i walka?

- To ciągła walka, mam to szczęście, że nie jestem li tylko aktorką. Swoją misję na ziemi realizuję wielotorowo. Mam 5 razy podarowane życie i, jak żartem mówię, skoro nigdzie mnie nie chcą - w niebie mnie nie chcą, w piekle mnie nie chcą - to znaczy, że muszę żyć na ziemi, bo mam tu do wypełnienia misję.

Co jest tą misją?

- Czynienie dobra i działanie na rzecz innych ludzi.

Jak rozwija się założona przez panią Fundacja Doroty Stalińskiej "Nadzieja"?

- Ze swoją fundacją zrobiłam dużo, głównie uzmysłowiłam ludziom, jak ważna jest nasza świadomość w kwestii bezpieczeństwa na drogach. Jesteśmy tuż po świętach, a żniwo jest straszne, tysiąc czterysta wypadków na drogach, ponad 100 osób zabitych. Od nas zależy, czy nadjeżdżający samochód w porę nas zauważy. Od nas zależy, czy jedziemy 60 czy 160 na godzinę. Wyposażyłam mnóstwo ludzi, w tym młodzież, w elementy odblaskowe, przeprowadziłam setki programów edukacyjnych dla dzieci z cyklu "Lekcja bezpieczeństwa".

To zastanawiające, że po wielu wypadkach samochodowych, licznych operacjach i groźnych kontuzjach wciąż idzie pani z uśmiechem do ludzi.

- Kocham życie w każdej jego postaci, może dlatego tak mocno, że kilkakrotnie otarłam się także o tę drugą stronę. Za działalność na rzecz bezpieczeństwa otrzymałam największą od Pana Boga nagrodę, bo szczęśliwe wyjście mojego syna z wypadku na drugim końcu Polski. Syn i jego rówieśnicy uciekając przed dzikiem na drodze, wpadli na drzewo, ale przeżyli i mogą żyć normalnie.

Czyżby nigdy nie dawała pani za wygraną?

- Życie nie jest grą, jest niepojętym dla nas darem, jedynym, jaki dostaliśmy w prezencie i każdy kolejny dzień jest wart naszego życia. Dopóki ono trwa.

Na czym polega pani siła wewnętrzna?

- Gdy leżałam sparaliżowana w wyniku wypadku, kazałam napisać na ścianie: "Moja siła polega na tym, że umiem się podnosić". Polega także na radości życia i miłości, którą obdarzam świat i ludzi.

Skąd czerpie pani swoją niespożytą energię?

- Z księżyca.

Po kraju i świecie od lat jeździ pani ze swoimi monodramami. Czy nadal ze "Zgagą"?

- Od 11 lat, a teraz wznowiłam "Żmiję", której premiera odbyła się 28 lat temu.

Dlaczego tak rzadko robi pani nowe monodramy?

- Może dlatego, że robię sztuki, które można grać latami i ludzie przychodzą na nie dziesiątki razy. Sztuki realizuję wtedy, gdy trafiam na temat ważny nie tylko dla mnie, ale dla innych i wierzę, że przez nie mogę coś widzom dać.

Co ze sztuką "Love Me Tender"?

- Mam nadzieję zawitać z nią do Łodzi. Premiera była w warszawskim Teatrze Komedia, ale przestała być grana z winy dyrektora, który najwyraźniej nie zniósł sukcesu cudzej sztuki i zablokował sprzedaż biletów, wykazując na dzień dobry, że wszystkie bilety są sprzedane i odsyłając ludzi od kasy z powodu rzekomego braku miejsc. Coś obrzydliwego! Dyrektor został odsunięty, teatr ma nowego szefa. I mam nadzieję, że sztuka wróci na sceny.

Z serii "Złota kolekcja" ukazała się pani płyta "Portrety". Jak często pani śpiewa?

- Ta płyta zawiera przegląd moich najlepszych piosenek na przestrzeni 25 lat. Myślę o czwartej płycie.

Za mało gra pani w filmach i telewizji...

- Odpowiedzi powinni udzielić nasi reżyserzy. Gościnnie weszłam do serialu "Na dobre i na złe" (rola szalonej lekarki weterynarii), "M jak miłość", w "Niani" grałam wściekłą nauczycielkę w.f. Zagrałam też w dwóch filmach offowych - "Eukaliptus" i "Tu i tam"

"Umiem się podnosić"
Bohdan Gadomski
Express Ilustrowany nr 302/29.12
05-01-2007